czwartek, 27 czerwca 2013

Obrusik...

Dzisiaj chciałam pokazać Wam moje ostatnie rękoczyny :) 
Pogoda przez ostatnie dni nie rozpieszczała nas, dlatego żeby nie narzekać na deszcz, w ruch poszło szydełko, dawno nie robiłam nic poza bransoletkami ... w okolicznym sklepie kupiłam ostatni motek super jakości włóczki bawełnianej, no i jeszcze w takim ślicznym kolorze....ale musiałam ograniczyć się co do rozmiaru mojej pracy  bo nie byłoby opcji dokupienia :) 
Obrusik czy też serweta ma 55 cm średnicy....wcale nie taka mała i jeszcze troszeczkę nitki mi zostało wiec może wystarczy na bransoletkę :)















Dziękuje Wam serdecznie za odwiedziny 
i pozostawione komentarze :)

Życzę Wam miłego wieczoru .... jutro już piąteczek a w sobotę przyjeżdża do mnie moja Mamuśka :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Bo w dżemie siła drzemie :)

Wczorajsza niedziela minęła mi pod znakiem oczywiście truskawek :) ale zaczęło się chwilą grozy przez co pół dnia w moim domku panowała sauna wrrrr, a wszystko zaczęło się podczas śniadania...siedziałam sobie z  moim Szkrabem przy niedzielnym śniadanku, okna otwarte bo śliczna pogoda na zewnątrz...wszystko pięknie i spokojnie...aż tu nagle widzę że do pokoju wleciał nam jakiś potwór !!!!! pszczoła mutant !!! wyrwałam z miejsca jak oparzona, żeby chronić mojego Aniołka, chciałam wyciągnąć go z fotelika ale nóżki nam się zaklinowały, więc razem z krzesełkiem wyniosłam go do łazienki....a raczej wybiegłam...zamknęłam drzwi żeby potwór tam nie wleciał a sama poszłam zobaczyć co to za stworzenie ...oczywiście co to mogło być ? SZERSZEŃ !!!!!!! nie cierpię takich latających mutantów, a wręcz panicznie się ich boję, już mam wizję jak mnie atakują albo wkręcają mi się we włosy fuuuuuuuuuuuuj...i tak kręciłam się od pokoju do łazienki...najgorsze było to że mój "gość" nie pożegnał się ze mną i przez kolejną godzinę szukałam go czy na pewno wyleciał !!! nie muszę chyba pisać, że byłam porobiona ze strachu ! efektem tej niespodziewanej wizyty były pozamykane przez pół dnia okna...a robienie dżemu gdy za oknem jest prawie 30C w takich warunkach, skutkuje istną sauną w domu ! jeszcze na obiad wymyśliłam sobie naleśniki więc wszystko parowało.... w pewnym momencie już nie wytrzymałam i w akcie desperacji poszłam przykleić taśmą, od zewnętrznej strony okna, firankę ...wizualnie masakra ! ale przynajmniej żadne duże paskudztwo nie wleciało mi do domu....dzisiaj zakupiłam już moskitierę i jesteśmy bezpieczni :) 



Wracając do dżemu...nigdy go nie robiłam, ale że bardzo kocham mojego synka to chcę dla niego wszystkiego co najlepsze i najzdrowsze więc postanowiłam że zrobię dla niego taki domowy dżemik :) przepis jak zwykle wyszukałam w necie o TU i zabrałam się do działania. Miałam około 3 kg truskawek więc trochę tego było jak na pierwsze kroki w tej dziedzinie i chyba przez tą ilość źle wymierzyłam proporcje, pewnie za mało cukru i rabarbaru, bo dżem po 2h gotowania, wyszedł mi trochę rzadki tzn dzisiaj to wiem, nie zgęstniał mi tak jak powinien ale też nie chciałam dodawać żelfixu....za to w smaku jest przepyszny !!!







Truskawki zagościły jeszcze w naleśnikach z serkiem waniliowym oraz powstał z nich koktajl :) .... pod koniec dnia byłam już całkowicie zatruskowana :) 



Jeszcze z sobotniej wizyty znajomych zostały mi babeczki poziomkowe .... to już była kropka nad i  :) 




Pozdrawiam Was całkowicie zatruskowana i trzymajcie się z dala od latających mutantów :)

sobota, 15 czerwca 2013

Zdobycze.....

Witam Was serdecznie, jak mija Wam sobota ? jest ładna pogoda więc większość korzysta z uroków dnia....a ja siedzę właśnie w domu bo mój Aniołek śpi, wiec korzystam z wolnej chwili by napisać parę słów.

W mieścinie gdzie mieszkam, dwa razy w tygodniu odbywa się rynek/targ, na terenie gdzie znajdują się zabytkowe stodoły...ale o nich napisze Wam innym razem bo muszę się tam wybrać w dzień nietargowy by porobić zdjęcia...jest to bardzo ciekawe zjawisko, bo w Szczecinie , skąd pochodzę, czy też w innych dużych miastach  już dawno takie rynki przestały istnieć, oczywiście wykończyły je centra handlowe i supermarkety...ale tutaj na śląsku nadal istnieją ! są nadal bardzo popularne i wręcz wpisały się w krajobraz tego regionu. 
Rynek odbywa się w środy i soboty i przyciąga oczywiście tłumy...zwłaszcza w sobotę, aż do tego stopnia że czasami ciężka włączyć się do ruchu bo ciągnie się sznur aut....a co jest na tym rynku ? WSZYSTKO ! ciuchy, obuwie, meble, kwiaty, mięso, pieczywo, warzywa, kury  itd itd...praktycznie wszystko można tu kupić...a ostatnio odkryłam że nawet ze starociami przyjeżdżają...co mnie bardzo ucieszyło :) i oczywiście już parę rzeczy wpadło w moje szpony....



Oczywiście musiało przyjść jakieś ciekawskie Futro :)


Świeczki w czekoladowym kolorze...



Uwielbiam gliniane naczynia...dzbanuszek 0,5 L


Podstawka pod gorące naczynia... 




Prawidło które będzie musiało przejść mały lifting :)



Młynek do pieprzu, z tej zdobyczy bardzo się cieszę ! bo jest on na prawdę wysoki, jest wyższy od butelki z wodą...a do tego kosztował razem z glinianym dzbankiem 4,5 zł !!! zresztą za żadną rzecz którą tutaj mam nie dałam więcej niż 5 zł


no i małe foremeczki do babeczek...pamiętam z dzieciństwa jak Mamuśka robiła z kruchego ciasta babeczki i zalewała je masa czekoladową a na dno dawała konfiturę....mniam !!! jak mi się uda odszukać przepis to Wam podam.




Myślę że to nie będą moje ostatnie skarby jakie przynisę z rynku...mam nadzieję że Was nie zanudziłam tymi zdjęciami...

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, miło było czytać że podobają Wam się moje bransoletki...

Pozdrawiam Was ciepło i życzę miłego weekendu.

czwartek, 13 czerwca 2013

Bransoletki...

Bardzo lubię biżuterie, taką oryginalną, jedyną w swoim rodzaju....nie lubię nosić tego co wszyscy, dlatego też od jakiegoś czasu sama tworzę bransoletki....tak, jest to moja ulubiona część biżuterii...no jeszcze kolczyki, ale jestem w tym temacie bardzo wybredna przez co mam tylko kilka par.


Dzisiaj chciałam Wam pokazać moje ostatnie prace obie wykonane na szydełku, ale całkowicie różniące się od siebie. 
Innym razem pokaże Wam pozostałe moje dzieła.

Pierwsza to  "romantyczna wariacja "  z falbankami i koronką...








Druga bransoletka jest surowa, prosta...wykonana z lnianych nici








... i jak ? podoba Wam się ? 
jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, każdy komentarz będzie dla  mnie bardzo ważny.

a to pomagier sesji zdjęciowej...Bruno :)


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego dnia.

wtorek, 11 czerwca 2013

Ruszyła maszyna...

Dzisiaj u mnie cały dzień leje !!!!!!! już mam dość tej pogody, niedługo to wyciągnę wiosła i zamiast samochodem to łodzią będę się przemieszczała, albo płetwy !...ktoś się kiedyś ze mnie śmiał że płetwy wożę w samochodzie, a akurat jechaliśmy na zawody dogtrekkingowe więc był to "niezbędny" podręczny przedmiot hahaha :) ale teraz to się zastanawiam czy ich tam znów nie wsadzić....piwnice już mam zalaną, ciekawe kiedy Bruno wypłynie z budą na środek ogrodu .... ale wracając do tematu.... 




Zimną przywiozłam od mojej mamy maszynę do szycia, ojjj straszna z niej babulka ...oczywiście z maszyny a nie z mamy...pamięta jeszcze czasy jak ja byłam małym Aniołkem ;) i mamuśka dorabiała sobie szyjąc.....teraz zawitała u mnie i  tak sobie dziewczyna przestała pół roku, a co tam ...czyli to już u mnie norma że wszystko musi nabrać mocy...no i nabrała tej mocy do dzisiaj.





Miałam starą chustę/szal którą, ostatnio robiąc porządki w szafie, już miałam wywalić ale coś mnie tknęło i stwierdziłam że dam jej jeszcze jedną szansę i spróbuje doszyć do niej koronkę...jak wyjdzie fajnie to wróci do szafy jak nie to poleci do kosza i kiedy już miałam się brać za ręczne doszywanie tej koronki, oświeciło mnie że ja mam przecież maszynę i czas ja wypróbować !....






....nawet nie spodziewałam się, że babulka tak dobrze jeszcze chodzi...oczywiście szal wrócił do łask :)

Zdarza Wam się chodzić po secondhandach ? bo mi tak i sprawia mi to ogromną radochę jak uda mi się coś fajnego upolować...kupuję tęż różnego rodzaju materiały które oczywiście później przerabiam na jaśki, worki na pranie, worki na zabawki itd...ale tym razem udało mi się kupić za śmieszne pieniądze suuuper bluzkę i sukienkę. 





W sukience jeszcze nie miałam przyjemności chodzić...bo chyba do płetw to bardziej strój kąpielowy pasuje ... ale bluzeczkę już nosiłam i jest przecudna...nawet znajome mnie zaczepiały gdzie ją kupiłam :)





...a wczoraj kupiłam nowiutkie lniane białe spodnie, jeszcze z metkami....za 12 zł !!!  
Jeżeli jeszcze ktoś nie miał okazji zajrzeć w takie miejsce, to najwyższy czas nadrobić zaległości :)

 Pozdrawiam Was serdecznie i życzę duuużo słońca :)