wtorek, 6 listopada 2012

Po przerwie i na spokojnie

Dawno mnie tutaj nie było,...przede wszystkim po kilku miesiącach proszenia i namawiania odwiedziła mnie moja mamusia  ( buziaki mamuś ) , a żeby brakowało mi zajęć to jeszcze rozchorowałam się co mi się baaaaaaaardzo rzadko zdarza, ale tak się kończy jeżdżenie na rowerze z psem w deszczu przy niskiej temperaturze. Mój K. oczywiście podsumował że jestem nieodpowiedzialna, ale co ja mogę zrobić że wciąż czuję się jak nastolatka i uwielbiam szalone i zwariowane wyzwania :) to mój sposób na walkę z mijającym czasem. Im głupszy i zwariowane pomysły tym bardziej mi się podobają, wystarczy tylko hasło i już jestem gotowa je realizować. W środę pojechaliśmy wszyscy do rodzinnego miasta mojej mamy - Krosna, nie byłam tam chyba z 10 lat, zrobiliśmy wszystkim ogromną niespodziankę bo oczywiście nikogo nie powiadomiliśmy że przejedziemy. Szkoda tylko że musieliśmy wracać w ten sam dzień, ale wyjazd był bardzo udany. 


Wracając do tematu... w Dzien Zmarlych wracając z cmentarza natrafiłam między blokami na jabłoń która obrodziła ślicznymi małymi jabłuszkami, no i oczywiście "rzuciłam" się do ich zbierania, przechodni patrzyli na mnie trochę dziwnie ale co mi tam :) takie były śliczne że nie mogłam im się oprzeć . Na drugi dzień pojechaliśmy na spacer do pobliskiego Złotego Potoku gdzie mieści się dworek Krasińskiego,  a tam własnym oczom nie mogłam uwierzyć ,znów pełno ślicznych jabłuszek tym razem jeszcze mniejszych tzw rajskich jabłuszek, nazbierałam ich pół reklamówki.




Czy te lwy nie są piękne ? uwielbiam je, za każdym razem gdy tam jestem zachwycam się nimi.




Nazbierało mi się trochę tych  czerwonych jabłuszek i zastanawiam się co z nimi zrobić żeby zachowały taki ślicznych wygląd. Te większe potne na plasterki i wysuszę w piekarniku, tak samo chciałam zrobić z rajskimi tylko w całości wysuszyć i trochę przedobrzyłam, za długo przytrzymałam je w piekarniku i teraz mogę chyba na mus tylko je przerobić, taka jestem zła, dobrze że trochę suszy się na kaloryferze ale to i tak kropla w morzu, jutro chyba wsiądę w samochód i pojadę znów na zbiory. Dobrze że chociaż udało mi się zrobić wianuszek mojej mamie i taki malutki dla siebie, ale o tym w następnym poście.


 Czy ja muszę być w gorącej wodzie kąpana, nigdy nie mogę niczego powoli zrobić, przemyśleć na spokojnie tylko wszystko chcę mieć już teraz zrobione, naprawione, wysuszone wrrrrrrr . Już tyle razy sobie obiecywałam że nim coś zrobię to 10 razy się zastanowię i jak zwykle kończy się na obiecankach. Chciałam szybko wysuszyć sobie jabłuszka to teraz mam jabłuszka ! chyba puree jabłkowe !

Może któraś z Was ma pomysł jak wysuszyć w całości takie malutkie jabłka ? będę bardzo wdzięczna za pomoc.

 
 
Miłego wieczorka przy ciepłej herbatce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i pytania :)