piątek, 23 listopada 2012

Masy...

Małymi krokami przygotowuje się do świąt, a dokładnie mam do zrobienia kilka wianków bożonarodzeniowych. Pomyślałam sobie, że wykonam ozdoby, a dokładnie małe gwiazdki z masy papierowej...wydawało mi się to proste, yhy dobrze napisane ..wydawało mi się !!!


Naczytałam się różnych przepisów i pełna optymizmu przystąpiłam do działania, początkowo wszystko szło dobrze, zrobiłam klej z mąki i wody i zaczęłam dodawać papier.....już na początku zorientowałam się że za dużo mam tego kleju, wiec część odlałam a do reszty dodałam ponad rolkę papieru toaletowego (chciałam żeby ozdoby były bialutkie) , no i tu się zaczęły schody bo masa wyszła zbyt rzadka....miksowanie, dodawanie jeszcze papieru, mąki , wikolu ..wrrrr w końcu stwierdziłam, że chyba jest już ok i po ostygnięciu zabrałam się do robienia ozdób. W pierwszej kolejności wypróbowałam masę na foremkach do ciastek i mocno się zdziwiłam bo wcale tak fajnie nie odchodziła od foremki, papier się ciągnął, ciapkał i strasznie mnie wkurzał, no ale pomyślałam że może tak ma być i zrobiłam jeszcze kilka gwiazdek i dzwonków. Wszystko położyłam do wyschnięcia, a reszta masy wylądowała w lodówce gdzie do dzisiaj siedzi :) 
 

Oczywiście, tak jak się spodziewałam ozdoby wyszły fatalnie i część z nich wylądowała w koszu wrrrrr i cała moja praca poszła na marne, byłam taka zła że myślałam ze kogoś pogryzę wrrrrrrrr mieszanie tej cholernej masy zajęło mi chyba 2h , nie wiem co zrobiłam źle ale póki co nawet nie chce wiedzieć.


Na drugi dzień pokornie wróciłam do masy solnej, tylko tym razem przepis zapożyczyłam od Ushi i bardzo jestem zadowolona z efektu :) Mój K. kupił mi jeszcze glinkę która czeka na przetestowanie tylko czasu mało, ale może jutro zbiorę się w sobie i coś z nią podziałam.



Na szydełku zrobiłam małe gwiazdki, które później zanurzyłam w wikolu, dzięki czemu są mega sztywne i też posłużą do ozdabienia wianków.




niedziela, 11 listopada 2012

Jabłkowo....

Tak jak obiecałam w poprzednim poście, pokaże Wam swoje jabłkowe wypociny. Post miał powstać dużo wcześniej, ale ostatnio wciąż dokucza mi chroniczny brak czasu, czy Wy też tak macie ? 
Wydaje się że dzień jest taki długi, przecież to aż 24h, z czego 8 przesypiamy to zostaje nam 16 h do działania, a to i tak okazuje się zbyt mało. Chciałoby się tyle zrobić, człowiek ma takie plany po przebudzeniu, a w praktyce wychodzi że nawet połowy z tego nie zrealizuje ...... rano wstaje zjem śniadanie, ogarnę małego..pielucha, piciu, kanapeczka, ubranie smyka i siebie a tu się nagle robi 11, lekkie porządki w domu bo po tylu psach to jest co  sprzątać, jakieś zakupy, położenie spać Kubusia, gotowanie, nam i jemu, w międzyczasie znów pielucha, to przykucnę na chwile przy laptopie sprawdzić pocztę i co się dzieje w innych miejscach i mamy już 15 , później obiad nasz i smyka itd...jeszcze by się chciało szydełko dorwać w swoje łapki, czy też pouczyć  szyć na maszynie - bo właśnie stawiam pierwsze kroki w tej dziedzinie i bardzo mi się spodobało, czy też chwycić się za pędzel bo czeka sterta rzeczy do przemalowania....a tu nagle robi się 19 zaraz kąpiel małego, później usypianie....i jak jeszcze mam siłę i Kubuś szybko zaśnie siadam do kompa czy też oglądnę jakiś film szydełkując obrus...odpadam gdy już wszystko mi się w oczach zlewa , wczoraj to nawet próbowałam szydełkować z zamkniętymi oczami ale średnio mi to wychodziło hihih :) zapomniałam dodać jeszcze spacer z futrami , no i dwa razy w tygodniu chodzę na kurs florystyczny, wiec czas w te dni to już totalnie przyśpiesza, staram się jak mogę wcisnąć w to wszystko jeszcze chwilę na przygotowanie posta i zdjęć ale nie zawsze mi to wychodzi...czego skutkiem są posty raz na tydzień , co mi się wcale nie podoba i mam nadzieje, że uda mi się to zmienić.

Przepraszam za bałagan, nie wiem co jest ze mną ale jak coś robię to w minute tworzy się taki obraz w moim otoczeniu hihi....inna rzecz że nie mam zbyt dużo miejsca dla siebie,bo moją pracownią jest kuchnia.


Wianek robiłam na podkładzie wykonanym z drutu i gazety, dopiero zamówiłam sobie mniejsze podkłady ze słomy bo te co mam są zbyt duże.







Kiedyś na innych blogach widziałam takie wianuszki w kształcie serca i zamarzył mi się taki sam....w odsłonie wieczornej przy blasku świeczki....



....i w wersji dziennej.





i taki sobie jeszcze jabłkowy wianuszek....
 



 Resztę jabłuszek, te większe, pokroiłam w plasterki i suszę w piekarniku, przydadzą mi się do świątecznych wianków, o tych małych już chyba nie muszę pisać wrrrr....


No i udało mi się za jednym zamachem przegotować całego posta :) ....pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego nadchodzącego tygodnia.


wtorek, 6 listopada 2012

Po przerwie i na spokojnie

Dawno mnie tutaj nie było,...przede wszystkim po kilku miesiącach proszenia i namawiania odwiedziła mnie moja mamusia  ( buziaki mamuś ) , a żeby brakowało mi zajęć to jeszcze rozchorowałam się co mi się baaaaaaaardzo rzadko zdarza, ale tak się kończy jeżdżenie na rowerze z psem w deszczu przy niskiej temperaturze. Mój K. oczywiście podsumował że jestem nieodpowiedzialna, ale co ja mogę zrobić że wciąż czuję się jak nastolatka i uwielbiam szalone i zwariowane wyzwania :) to mój sposób na walkę z mijającym czasem. Im głupszy i zwariowane pomysły tym bardziej mi się podobają, wystarczy tylko hasło i już jestem gotowa je realizować. W środę pojechaliśmy wszyscy do rodzinnego miasta mojej mamy - Krosna, nie byłam tam chyba z 10 lat, zrobiliśmy wszystkim ogromną niespodziankę bo oczywiście nikogo nie powiadomiliśmy że przejedziemy. Szkoda tylko że musieliśmy wracać w ten sam dzień, ale wyjazd był bardzo udany. 


Wracając do tematu... w Dzien Zmarlych wracając z cmentarza natrafiłam między blokami na jabłoń która obrodziła ślicznymi małymi jabłuszkami, no i oczywiście "rzuciłam" się do ich zbierania, przechodni patrzyli na mnie trochę dziwnie ale co mi tam :) takie były śliczne że nie mogłam im się oprzeć . Na drugi dzień pojechaliśmy na spacer do pobliskiego Złotego Potoku gdzie mieści się dworek Krasińskiego,  a tam własnym oczom nie mogłam uwierzyć ,znów pełno ślicznych jabłuszek tym razem jeszcze mniejszych tzw rajskich jabłuszek, nazbierałam ich pół reklamówki.




Czy te lwy nie są piękne ? uwielbiam je, za każdym razem gdy tam jestem zachwycam się nimi.




Nazbierało mi się trochę tych  czerwonych jabłuszek i zastanawiam się co z nimi zrobić żeby zachowały taki ślicznych wygląd. Te większe potne na plasterki i wysuszę w piekarniku, tak samo chciałam zrobić z rajskimi tylko w całości wysuszyć i trochę przedobrzyłam, za długo przytrzymałam je w piekarniku i teraz mogę chyba na mus tylko je przerobić, taka jestem zła, dobrze że trochę suszy się na kaloryferze ale to i tak kropla w morzu, jutro chyba wsiądę w samochód i pojadę znów na zbiory. Dobrze że chociaż udało mi się zrobić wianuszek mojej mamie i taki malutki dla siebie, ale o tym w następnym poście.


 Czy ja muszę być w gorącej wodzie kąpana, nigdy nie mogę niczego powoli zrobić, przemyśleć na spokojnie tylko wszystko chcę mieć już teraz zrobione, naprawione, wysuszone wrrrrrrr . Już tyle razy sobie obiecywałam że nim coś zrobię to 10 razy się zastanowię i jak zwykle kończy się na obiecankach. Chciałam szybko wysuszyć sobie jabłuszka to teraz mam jabłuszka ! chyba puree jabłkowe !

Może któraś z Was ma pomysł jak wysuszyć w całości takie malutkie jabłka ? będę bardzo wdzięczna za pomoc.

 
 
Miłego wieczorka przy ciepłej herbatce :)